niedziela, 9 czerwca 2019

Kolejne wspomnienie dzieciństwa :)

W tygodniu razem ze Szwajcarem, Młodszą i Psiapsiółą wybraliśmy się do zaprzyjaźnionego DIABELSKIEGO MŁYNA gdzie jak zwykle było pysznie :) Po jedzonku był dylemat - kawa z deserem czy tylko kawa? Młodsza zdecydowała się na deser - reszta zadowoliła się kawą :) I tak docieramy do setna tematu :) Zaintrygował nasz wszystkich deser - legumina :) i przywołał czasy dzieciństwa :) - zwłaszcza u Szwajcara :) Podawana w Młynie legumina, bardziej zmierza w kierunku włoskiej panna cotty niż w kierunku kaszubskiego deseru, ale i tak jest pyszna :) A o to legumina - wspomnienie dzieciństwa Szwajcara :)


LEGUMINA 
1 litr mleka (takiego jakie lubimy) 
1 niepełna szklanka kaszy mannej
1 łyżka cukru
1 opakowanie cukru z prawdziwą wanilią (lub miąższ z jednej laski wanilii) 
2 duże jajka
szczypta soli 

Mleko zagotowujemy, dodajemy oba cukry i kaszkę manną i gotujemy mieszając do zgęstnienia. Zestawiamy z ognia. Białka oddzielamy od żółtek i z szczyptą soli ubijamy na sztywną pianę. Do gorącej kaszki dodajemy żółtka i miksujemy na dużych obrotach, następnie dodajemy pianę i też miksujemy. Ważne musimy szybko miksować i kaszka musi być bardzo gorąca :)+ spowoduje to,że jajko się zetnie. Rozkładamy do salaterek, albo przelewamy do dużej miski i zostawiamy do wystygnięcia. Podajemy z ulubionym sosem owocowym lub sosem waniliowym. Ja aktualnie postawiłam na sos - a raczej mus-  truskawkowy :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz