sobota, 28 czerwca 2014

Smaki dzieciństwa kolejna odsłona

Właśnie mamy pierwszy weekend tegorocznych wakacji. Czas wypoczynku, beztroski po ciężkiej pracy.
Lato kojarzy się również z mnogością owoców i warzyw na straganach. Chwilowo pogoda nas nie rozpieszcza, nie żebym narzekała, ale jakby było o te parę stopni więcej to by było super :)
Czas wakacyjny kojarzy się mi również z zupami owocowymi, a że dziś zrywałam i zaprawiałam pierwsze wiśnie tego roku to dziś będzie :

ZUPA WIŚNIOWA
wydrylowane wiśnie - u mnie było tyle ile się zmieściło w litrowym słoiku
1 l wody
cukier do smaku
i możemy poszaleć: albo kilka goździków, albo 1 łyżka ekstraktu z wanilii, albo jak robimy tylko dla dorosłych 1 szklanka czerwonego słodkiego wina :)

Do garnka wkładamy wiśnie dodajemy wodę i cukier oraz ewentualne dodatki i gotujemy na małym ogniu ok 15 min. Jeśli chcemy troszkę zupę zagęścić to możemy dodać 1 łyżkę mąki ziemniaczanej rozmieszanej z niewielką ilością zimnej wody. 
Jako dodatek możemy wykorzystać kaszkę manną ugotowaną na gęsto i wystudzoną na płaskim półmisku (kroimy ją w romby), albo gotując w zupie lane kluski :)
Smacznego :)

sobota, 21 czerwca 2014

Dwa lata

Dwa lata temu moje życie wywróciło się do góry nogami. Nagle i tragicznie odeszła moja Mama. I to nie prawda, że czas leczy rany, on tylko powoduje, że boli mniej....
Jedną z rzeczy, którą musiałam się zająć to był ogród. Początki to było tylko podlewanie, aby nie zmarniało to co posadziła Mama. Z upływem czasu zajmowanie się ogrodem zaczęło sprawiać mi przyjemność. Ciągle jeszcze nie znam nazw wszystkich kwiatów, które w nim rosną, ale nie przejmuję się tym. I nadal z uśmiechem potrafię odpowiedzieć " że zielone i  kwitnie na kolorowo" :)
Powoli zaprowadzam w nim swój układ i dosadzam inne kwiaty. Podpatruję wytrawne ogrodniczki na wielu blogach i czerpię z ich wiedzy i pomysłów. Tak samo jak uczę się robienia zdjęć "zieleninie"
Tu kilka moich prób zrobionych wiosną: 
i tu szersze spojrzenie na ogród:
czyli sporo pracy i nauki przede mną :)

czwartek, 19 czerwca 2014

Truskawkowego szaleństwa ciąg dalszy :)

Uwielbiam truskawki :) i tak naprawdę mogę je jeść prawie non stop. Co roku żałuję, że sezon na nie tak krótko trwa. Dziś proponuję je w wersji deserowej.

TARTA TRUSKAWKOWA 
Przepis na ciasto pochodzi z wydanej kilka lat temu przez Gazetę Wyborczą "Kuchni znad rozlewiska" pani Małgorzaty Kalacińskiej i jej brata. 
ciasto na tartę:
25 dag mąki
12,5 dag masła
1 żółtko
5 łyżek zimnej wody
szczypta soli 
2 łyżki cukru
Wszystkie składniki zagnieść. Uformować kulę, zawinąć w folię spożywczą i odłożyć do lodówki na 1 godzinę. Wyłożyć na lekko oprószony mąką blat i rozwałkować na prostokąt o grubości 0,5 cm. Złożyć na trzy. Czynność tą powtórzyć dwukrotnie. Przełożyć do natłuszczonej formy na tartę, dobrze docisnąć boki, odciąć nadmiar ciasta i wstawić do rozgrzanego do 180 stopni C piekarnika. Piec do zrumienienia. Wyjąć z formy (super sprawdza się ta z ruchomym dnem). 
I w tym miejscu kończy się wkład w tartę pani Małgorzaty a zaczyna mój :)

krem:
1 budyń waniliowy lub inny jasny ugotowany w nieco mniejszej ilości mleka niż podane jest na opakowaniu, wystudzony
1/2 kostki miękkiego masła 
1-2 łyżki cukru pudru
Wszystkie składniki dokładnie utrzeć. Wyłożyć na upieczony spód tarty.

owoce:
ok.1 kg truskawek umytych i odszypułkowanych
1 galaretka truskawkowa przygotowana wg przepisu na opakowaniu

Na krem układamy połówki truskawek, przecięciem do góry. W momencie wypełnienia tarty układamy truskawki w "pagórek". Całość truskawek polewamy tężejącą galaretką. Schładzamy. 
Smacznego :)

sobota, 7 czerwca 2014

Otwarcie kolejnego w tym roku sezonu :)

Po otwarciu sezonu grillowego czas na otwarcie sezonu "pudliszkowego" :) .Jako pierwsze "uśmiechnęły" się do mnie truskawki . Dzisiaj zapełniłam pierwsze słoiczki. Wykorzystałam przepis z najnowszego numeru NAJ na konfiturę truskawkowo- ananasową :)

KONFITURA

3 kg umytych i odszypułkowanych truskawek zasypać 1 kg cukru. Zostawić aż owoce puszczą sok. 2 puszki ananasa w kostce w lekkiej zalewie odcedzić i owoce zasypać 2 szklankami cukru. Połączyć owoce i gotować na wolnym ogniu pierwszego dnia 30 min i drugiego też 30 min. Odszumowywać w trakcie gotowania. Przełożyć do słoiczków. Zakręcić odwrócić do góry dnem i poczekać aż ostygnie. 
Moje truskawki miały w sobie sporo soku i gotowałam drugiego dnia dobrą godzinkę zanim osiągnęły odpowiednią gęstość. 

Kupiłam oczywiście więcej niż 3 kg truskawek. Część zjadłam z cukrem i jogurtem (bo śmietanka zaczęła "iść w boczki"), a z reszty zrobiłam sos, który wykorzystam jutro do placuszków :) 

Biorąc pod uwagę preferencje rodzinne, to słoiczków ze słodkimi przetworami będzie niewiele. Królować będą "pudliszki" warzywne.