niedziela, 29 kwietnia 2012

Majówka puka do drzwi

Majówka zbliża się wielkimi krokami. Moja będzie wyjatkowo długa, dzięki 2 dniom urlopu i jednemu "odpracowaniu" mam 9 dni laby :) i liczę, że trochę odpocznę.
Liczę na lenistwo, ale aktywne :) czyli trochę pracy w ogrodzie, ale i trzydniowy wypad do Trójmiasta. A tam będzie wesoło - dwa małe urwisy mają urodziny, więc trzeba pomyśleć o atrakcjach.  Marzy mi się wypad z dzieciakami na plażę do Orłowa i zrobienie tam pikniku :)
Orłowo - dla mnie magiczne miejsce, gdzie łapię dobrą energię (a potrzeba mi jej sporo) i gdzie o dziwo nie przeszkadzają mi inni spacerowicze ;)
Coś Wam pokażę
i nie ważne, że obok są ludzie.
Orłowo będzie moją " wisienką na torcie" w ten majowy weekend.
Rozmarzyłam się....
Zanim tam dotrę, trzeba trochę popracować. Moje urwisy będą zaglądać do torby w poszukiwaniu nie tylko prezentów, ale i smakołyków. Przyzwyczaiłam chłopaków, że zawsze przywożę coś słodkiego własnej roboty. Tym razem pojadą ze mną ciasteczka żurawinowo-orzechowe. Dodatki może bardziej zimowe, ale na bieganie po plaży trzeba mieć siły :)

CIASTECZKA ŻURAWINOWO-ORZECHOWE

220 g masła
1/2 szklanki drobnego cukru
2 łyżki mleka
1 łyżeczka cukru waniliowego
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki soli
2,5 szklanki mąki
1/2 szklanki wyłuskanych i grubo pokrojonych orzechów włoskich
3/4 szklanki suszonej żurawiny

Miękkie masło zmiksować z cukrem. Dodać mleko, cukier waniliowy, proszek do pieczenia oraz sól i zmiksować. Dodać mąkę i dobrze zmiksować. Następnie dodajemy orzechy i żurawinę i krótko miksować. Uformować 2 wałki o średnicy około 4 cm. Zawiąć w folię spożywczą i do lodówki najlepiej na całą noc (minimum 3 godziny).
Blachy wyłożyć papierem do pieczenia. Ostrym nożem kroić plasterki 4-5 milimetrowe plasterki. Piec około 12 minut w piekarniku rozgrzanym do 2oo stopni C.
Smacznego :)


czwartek, 26 kwietnia 2012

Sielskie życie :)

Ponad rok temu, w "pewien zimny, mokry, marcowy poranek, kiedy "żaby leciały z nieba" ( dla niewtajemniczonych padał śnieg z deszczem), znalazłam się na bydgoskim dworcu PKS. Jechałam na spotkanie z bratem do Włocka i.... nagle zaświeciło piękne wiosenne słońce :)  Stało się to za sprawą pewnego czasopisma. Zobaczyłam nowy tytuł i sięgnęłam po niego. Gazeta otworzyła się na pewnym zdjęciu, które  mnie oczarowało.....  szpaler kwitnących jabłoni. W ten szary poranek był zapowiedzią wiosny.....  A w środku czar trwał....  piękne zdjęcia, opisy miejsc gdzie można odpocząć, opisy pięknych zakątków Polski. To dzięki rozmowie z panami Neclami zapragnęłam zobaczyć ich warsztat garncarski. (Udało się to dzięki dobrym duszkom :) Tamtą wyprawę przypomina mi piękna zielona misa oraz zdjęcia  )




Jedyną ciemną chmurą była informacja, że to czasopismo z pięknymi zdjęciami jest - półrocznikiem.....
Z tym większą radością kupiłam dziś 4 numer czasopisma, które właśnie stało się dwumiesięcznikiem :) .
I znowu zapragnęłam wycieczki..... może dobre duszki i w tym roku zadziałają??????

P.S. Pojawiły się zdjęcia w postach: Czterdzieści i cztery oraz Ciasteczkowe szaleństwo.
P.S.S. Ważne: tytuł czasopisma= tytuł posta ;)

piątek, 20 kwietnia 2012

Znowu kurze królestwo :)

Ulubionym mięsem moich córek jest kurczak a zwłaszcza jego piersi. Jak sami wiecie jest to trudne mięso do przyrządzenia. Łatwo jej wysuszyć i staje się niesmaczne. Jednym ze sposobów by zachować jego soczystość jest marynowanie. I dlatego dziś:
KURCZAK W KECZUPIE

podwójny filet z piersi kurczaka
1 szklanka ostrego keczupu
3-4 średniej wielkości marchewki
1 por
parę łyżek majonezu
kilka plastrów żółtego ostrego sera

Filety pokroić na plastry, lekko rozbić dłonią , ułożyć w naczyniu i zalać keczupem, przykryć i odstawić do lodówki na minimum 3 godziny ( im dłużej tym lepiej).Marchew obrać i zetrzeć na tarce o dużych oczkach. Pora obrać i pokroić w półtalarki.  Dno naczynia do zapiekania wysmarować majonezem.Wyłożyć marchewkę, por na to ułożyć kawałki kurczaka, posmarować resztką keczupu z marynaty, przykryć plastrami sera. Zapiekać w rogrzanym do 230 stopni piekarniku przez 15 min pod przykryciem i potem jeszcze 15 bez przykrycia. Podawać z ugotowanym na sypko ryżem lub świeżym pszennym pieczywem.

niedziela, 15 kwietnia 2012

Kurnik pierwsza odsłona

Ci z Was co znają mnie osobiście wiedzą, że w stosunku do najbliższych, przyjaciół i bliskich znajomych bywam "kwoką", co to zagarnia kurczaki pod opiekuńcze skrzydła. Dlatego nie mogłam przejść obok tego kubka obojętnie
jest idealny do porannej kawy i idealnie oddaje mój charakter - kwoki.
Również kwoczki, a raczej kurczaki pojawiły się na świątecznym serniku.

Pomysł sernika rozpoczął sie od zakupu piankowych kurczaczków. Następnie było przeszukanie archiwum domowego i zapadła decyzja - będzie sernik straciatella. Podobny przepis znalazłam również w kwietniowym numerze "Moje gotowannie". A więc:
SERNIK STRACIATELLA
na spód:
10 dag masła
10 dag dobrej gorzkiej czekolady
2 jajka
3/4 szklanki cukru
3/4 szklanki mąki

masa:
75 dag mielonego sera twarogowego
3 jajka
2 białka
3/4 szklanki cukru
1 szklanka śmietanki 30%
1 łyżeczka esensji waniliowej
1/2 szklanki drobinek czekolady (można kupić w dobrych delikatesach)

polewa:
5 dag dobrej gorzkiej czekolady
2 łyżki masła

Zaczynamy od spodu. Masło z czekoladą rozpuszczamy i studzimy. Jajka ubijamy z cukrem, dodajemy czekoladę i miksujemy. Dodajemy przesianą mąkę. Miksujemy. Spód tortownicy (średnica 23 cm) wykładamy krążkiem papieru do pieczenia. Wylewamy ciasto i pieczemy 25 minut w temperaturze 180 stopni C.
W trakcie pieczenia spodu przygotowujemy masę. Ser ucieramy z jajkami i białkami dodając cukier. Następnie wlewamy smietankę i esensję. Miksujemy do połączenia składników. Dodajemy drobinki i mieszamy (WAŻNE: muszą to być drobinki czekolady a nie posypka o smaku czekolady). Wylewamy na upieczony spód, wyrównujemy (spód moze być ciepły). Wstawiamy na spód piekarnika naczynie żaroodporne z wodą i normalnie na półkę ciasto. Pieczemy 1,5 godziny w temperaturze 130 stopni C. Powierzchnia sernika zetnie się. Studzimy.
Czekoladę z masłem topimy, jeszcze ciepła polewamy wierzch sernika i dekorujemy. Jeśli podwoimy składniki polewy to będziemy mogli oblać całość.
Fakt sernik jest dość słodki, ale bardzo efektowny , więc idealnie nadaje się na rodzinne uroczystości.

środa, 11 kwietnia 2012

Bez tytułu

Żyję spokojnie :) wiem zaniedbywałam Was, ale musiałam sobie poukładać trochę w głowie. Trzeba było podjąć pewną decyzję, a i dopadła mnie wiosenna depresja i po raz enty w tym roku szkolnym zapalenie zatok .......Wrrrrr...... Mam nadzieję, że wszystkie demony wysłałam w kosmos. Tak naprawdę pomogły mi przygotowania do świąt i konieczność wymyślenia świątecznego menu. Nie ma lepszego lekarstwa na wszelkie smutki jak gotowanie ;)
Jednym ze wspomnień smaku dzieciństwa była babka gotowana. Zawsze myślałam, że przygotowanie jej jest bardzo skomplikowane i trudne. Hmmm jest jedna a raczej dwie  trudności trzeba posiadać primo - odpowiednią formę, secundo garnek odpowiedniej wysokości.  Aaaa i pewne obciążenie do formy, aby biedaczka nie dryfowała w garnku jak jakiś okręt widmo.
Pierwszą trudność udało się rozwiać w niewielkim sklepie z artykułami gospodarstwa domowego ( w sklepiku onym widziałam również sztandarowe wyposażenie każdej kuchni w latach 80tych, a dziś trochę zapomniane - prodiż. Nie powiem widok ten wywołał lekki uśmiech melancholii). Drugą - czyli garnek- znalazłam w kuchni mojej Mamy.
Pełna obaw zabrałam się do pieczenia, a raczej gotowania ;) okazało się, że to nie takie straszne jak się wydawało :)))
W swoim eksperymencie wykorzystałam przepis z ostatniego numeru "Moje gotowanie" (kwiecień 2012) http://www.mojegotowanie.pl/przepisy/desery/babka_gotowana5  
Niebyłabym sobą gdybym czegoś nie zmieniła. Przyznaję poszłam na małą łatwiznę i zamiast podanej polewy wykorzystałam gotową. Jako jedyne wytłumaczenia mogę podać fakt, że było bardzo późno.
Baba udała się rewelacyjnie. Dreszczyk emocji kiedy odwracałam formę i czekałam czy baba sama wyjdzie... bezcenny :) dla takich chwil warto żyć :).
P.S. Tak wyglądał stół