sobota, 21 października 2017

Czarny Diament...

...czyli o kolacji w ciemności:) Od moich przyjaciół na urodziny otrzymałam zaproszenie na kolację w bardzo ciekawym miejscu - restauracji CZARNY DIAMENT której ewenement polega na tym, że posiłek jest spożywany w całkowitych ciemnościach. W związku z tym możemy polegać tylko na zmysłach smaku i powonienia. Słyszymy również innych gości i ich reakcje na tę smołowatą ciemność, która wszystkich otacza :) Zadaniem gości jest odgadnięcie co otrzymali na przystawkę, jaka była zupa i co stanowiło danie główne :) Swoje przypuszczenia można było przy deserze skonfrontować z kucharzem przy deserze :) Trudnością jest podwójne menu - to co jadła Młodsza było inne niż to co było na moich talerzach. Ci goście, którzy poradzili sobie z zadaniem otrzymali
Polecam wszystkim takie doznania:)

niedziela, 15 października 2017

Francuskie smarowidło

Wiecie, że mam słabość do Francji :) Ostatnio odkryłam na kanale Kuchnia+ "Francuskie wędrówki Julie". Prowadząca wędruje po różnych regionach Francji pokazując lokalne specjały - taki nasz Jakubiak, tyle,że w spódnicy ;) W jednym z odcinków były pieczarki pieczone na ruszcie z rillettes (czymś pośrednim między pasztetem a smalcem). A, że sezon jesienno-zimowych chłodów zbliża się nieuchronnie to przyda się takie "paliwo"

RILLETTES
80 dag łopatki wieprzowej
25 dag smalcu
2 obrane całe ząbki czosnku
1 cebula szarotka 
sól, pieprz
3 ziarenka ziela angielskiego
3 ziarenka jałowca
3 goździki
liść laurowy
majeranek
woda
1 szklanka wina białego półwytrawnego

Mięso kroimy w dość małą kostkę. Przekładamy do garnka z grubym dnem, dodajemy smalec i przyprawy, zalewamy mięso wodą - ma być przykryte i gotujemy ok 2 godzin. Następnie dodajemy wino i gotujemy kolejne 1 do 1,5 godziny. Wyławiamy ziele angielskie, jałowiec, goździki i liść laurowy. Mięso widelcem rozdzielamy na włókna. Przelewamy do miseczki lub miseczek. Przechowujemy w lodówce.Super smakuje z polskim kiszonym ogórkiem ;) Można też przelać do słoiczków i pasteryzować.



niedziela, 1 października 2017

Czarny bez

Od ubiegłego roku "chodziła" za mną za sprawą D.M. nalewka z kwiatów czarnego bzu. Pamiętam jak podczas czerwcowego wyjazdu do Pyrlandii odkryłam, że czarny bez już kwitnie :) - nie wiem dlaczego myślałam, że kwitnie w lipcu...


  
(foto- źródło internet)
W większe zdumienie wprawił mnie fakt, że  piękne krzaki rosną blisko domu  Pierworodnego :) syna Szwajcara. Nie trzeba było długo namawiać panów do wyprawy po kwiaty :) Samochód w drodze powrotnej pachniał obłędnie :) A potem było nocne oczyszczanie baldachów, ale to już inna bajka ;)

NALEWKA Z KWIATÓW CZARNEGO BZU

35 baldachów kwiatu czarnego bzu(w pełnym rozkwicie)
3 cytryny
3 szklanki wody
2 szklanki  cukru
1 łyżka  kwasku cytrynowego (80g)
alkoholu tyle objętościowo ile uzyskamy soku z kwiatów ( dałam pół na pół spirytus i wódka)

Kwiaty ostrożnie otrząsnąć z zanieczyszczeń i usunąć jak najdokładniej szypułki obcinając kwiaty nad słojem lub naczyniem kamiennym- aby zachować jak najwięcej żółtego pyłku. Wodę podgrzać, dodaj cukier i kwasek i rozpuścić. Cytryny umyć gorącą wodą, osuszyć i pokroić w cieniutkie plasterki. Dodać do słoja z kwiatami i zalać roztworem cukru i kwasku. Zamknąć i odstawić w chłodne miejsce. Od czasu do czasu wstrząsnąć. Po 7 dniach  przecedzić  przez gęstą tetrę - lekko wyciskając. Do płynu dodać alkohol i odstawić na miesiąc. Wstrząsając co jakiś czas. Przecedzić przez filtr do kawy. Przelać do butelek i odstawić na  3 miesiące.