sobota, 16 listopada 2019

I szpieg może być kucharzem :)

Od kilku dni przykuta praktycznie do łóżka. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło ;) Nadrabiam zaległości czytelnicze i to jest zdecydowany plus zaistniałej sytuacji. "Pożarłam" wręcz  trylogię Jansona Matthews'a. Szpiegowska fabuła, trochę romansu i każdy rozdział kończy się przepisem na potrawę :), czyli to co bardzo lubię :) Uwielbiam książki z kuchnią w tle :) Ale wracając do Matthews'a - w Jego książkach jest sporo przepisów, które chcę wypróbować. Jednym z nich są 

ESKALOPKI CIELĘCE NIEJTA 
(proporcje są moje )
60 dag cielęciny
1 cytryna
1 łyżeczka zielonych kaparów ze słoiczka
białe półwytrawne wino
1/2 kostki masła
oliwa
sól, biały pieprz

Cielęcinę kroimy na plastry, które dłonią rozbijamy na cienkie plastry. Leciutko opieprzamy. Na patelni rozgrzewamy oliwę z sporą łyżką masła. Obsmażamy mięso na złoty kolor. Zdejmujemy z patelni i przykryte odstawiamy w ciepłe miejsce. Na  patelnię wlewamy wino (trochę ponad szklankę) i sok z pół cytryny. Zmniejszamy ogień i odparowujemy. Dodajemy resztę cytryny pokrojoną w cienkie plasterki, kapary i kostki masła. Mieszamy, aż sos zgęstnieje - cały czas na wolnym ogniu. Nie może się zagotować. Lekko solimy i dodajemy eskalopki by lekko je podgrzać. Podajemy z bagietką i winem :)
Moim zdaniem danie idealne na romantyczną kolację jak i na rodzinny świąteczny obiad. Na moje spokojnie można zastąpić cielęcinę polędwiczką wieprzową. 

Udanego weekendu :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz