poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Odurzona wiosną :)

Wiosenne święta dobiegają końca, udało się nam spędzić je bez większego szaleństwa. Dzięki "przepustce sanatoryjnej " ojca,  święta były w ścisłym rodzinnym gronie czyli 5,5 (połówka to mój aktualny kandydat na zięcia). Również i w menu było spokojnie, bez eksperymentów . Pojawił się po wielu latach nieobecności baranek z masła. Aaaaa i była mała sensacja - jeśli to można tak nazwać - żurek w jadalnej "porcelanie" czyli w chlebie. A to wszystko przez reklamę pewnej firmy. Młodszej zachciało się tak podanego żurku. Z racji zapracowania nie było szans na własnej roboty "porcelanę", to odbyły się  poszukiwania po piekarniach i udało się :) Jak jest odpowiedni chleb to trzeba było przekroczyć kolejny Rubikon w kuchni...... Możecie mi nie wierzyć, ale jeszcze nigdy nie robiłam samodzielnie żurku....... Popytałam speców poczytałam i zrobiłam  sama :) Rodzinka pochwaliła :)) Zdaję sobie sprawę, że przepis może nie jest rewelacyjny ale jest to moja wariacja
ŻUREK

biała kiełbasa
2 ząbki czosnku
3 listki laurowe
majeranek
1/2 l zakwasu z butelki
sól, pieprz
chrzan
trochę soku z cytryny
po 1 jajku gotowanym na twardo
po jednym niewielkim okrągłym bochenku chleba

Kiełbasę zaparz w wodzie z dodatkiem majeranku, zmiażdżonego czosnku i liści laurowych. Wyjmij i pokrój w plastry. Do rosołu po kiełbasie dodaj zakwas, chrzan i sok z cytryny oraz przyprawy. Pogotuj przez chwilkę. Jeśli zbyt wodnista to można "zaciągnąć" odrobiną mąki ziemniaczanej . Plastry kiełbasy podsmażyć na niewielkiej ilości tłuszczu. Jajka obrać i podzielić na cząstki.
Z każdego chleba ściąć wierzchołek - tak jak by to miało być pokrywką "mini wazy" i wydrążamy miąższ, z reszty zostawiając ścianki o grubości ok 2,5 cm. Do każdej wazy wkładamy cząstki jajka, podsmażoną kiełbasę zalewamy żurkiem i podajemy.

Po śniadaniu zrobiłam sobie dłuuuuugi spacer po obrzeżach mojego miasta i mogłam się rozkoszować takimi widokami .... które pozwoliły mi zapomnieć, że jestem w mieście np.  kobyły na łące karmiące źrebięta, bażanty biegające wśród zbóż. I gdyby nie bloki na horyzoncie to czułabym się jak pośród pól na kujawskiej czy kaszubskiej wsi.......

1 komentarz:

  1. No, zurek to nie jest zadna filozofia, ale pare sztuczek znac trzeba :) Gratuluje zurkowego ''pierwszego razu''. A teraz chce zobaczyc zdjecia TYCH kobyl. A nie innych. Ja tez chce zapomniec :)
    Sciskam mocno :)

    OdpowiedzUsuń