ten widok był bezcenny :)
Mimo dość wietrznej pogody Londyn bardzo mi sie spodobał. Mimo tłumów ludzi nie odczuwałam jakiegoś pośpiechu, nerwowości, nikt nie wściekał się nie trąbił stojąc w gigantycznych korkach.
Najbardziej chyba zaskoczyły mnie takie widoki:
to coś za mną kwitnie a jest 27 listopada 2011r.
A tu pytanie do was: co to jest? Owoce są fioletowe.No i te szare wiewiórki :
Z wrażenia nie chciało mi się jeść, tylko bym chodziła i oglądała i podziwiała... dekoracje świąteczne. W Londynie miałam wrażenie że jest 22 grudnia tyle dekoracji, a w katedrze św. Pawła to był nawet koncert kolęd...
Moi współtowarzysze w końcu zarządzili, że trzeba nakarmić nasze ciała i dać odpocząć nogom. Padło na CHINA BAR w Chinatown. Jest to jeden z wielu barów w Soho gdzie płacisz określoną kwotę i przez godzinę możesz jeść dowoli tylko za napoje się płaci oddzielnie. Dania są podane w formie ciepłego szwedzkiego bufetu. Było różnorodnie, kolorowo i pysznie.... :) siedząc tam i jedząc mimo wszystko chiński fast food zastanawialiśmy się czy podobnie działające bary w Polsce miały by rację bytu no i oczywiście jaka powinna być w nich kuchnia... polska czy azjatycka.
Po obfitym posiłku ruszyliśmy na dalsze zwiedzanie i poszukiwanie drobnych upominków dla najbliższych. Przy okazji nabyłam barwniki spożywcze - jak znalazł do barwienia makaroników. Udało mi się również nabyć tematyczną, metalową puszkę- w sam raz do przechowywania świątecznych ciasteczek.
W nocy powrót na lotnisko i po kilku godzinach powrót do Polski.
Budząc się w poniedziałek we własnym łóżku myślałam czy to sen był czy jawa.... Dzięki zdjęciom wiem , że jawa. Wiem też że chętnie tam wrócę.....
No prosze... :) Jeszcze cie czeka taki sam obiad w Bcn :) I tutaj mozna siedziec ile wlezie, a nie tam godzine :) Fakt, napoje tez sa oddzielnie...
OdpowiedzUsuńJeszcze jakbys to jedno zdjecie ''postawila na nogi'' to by bylo ok :) Ale nie bede sie czepial :)
Pozdrawiam cieplo. Nie wiem, co u mnie kwitnie, ale w poludnie mam temperature 20 stopni C. Plus 20 stopni :)
O fioletowym sie nie wypowiadam. A Londyn mnie nie pociaga... Ale coz... :)
I tak pojedziemy do Paryza... :)
W Pryżu byłam lata temu z exem ;)ale chętnie pojadę- do Londynu też wrócę a co :))
OdpowiedzUsuńNieźle się szlajasz w tym roku po świecie. U słusznie.
OdpowiedzUsuńA w Paryżu i z owsa nie zrobią ryżu, tak mawiał mój Dziadek. Też miał rację. Pozdrawiam.
WESOŁYCH ŚWIĄT.