Od ubiegłego roku "chodziła" za mną za sprawą D.M. nalewka z kwiatów czarnego bzu. Pamiętam jak podczas czerwcowego wyjazdu do Pyrlandii odkryłam, że czarny bez już kwitnie :) - nie wiem dlaczego myślałam, że kwitnie w lipcu...
(foto- źródło internet)
W większe zdumienie wprawił mnie fakt, że piękne krzaki rosną blisko domu Pierworodnego :) syna Szwajcara. Nie trzeba było długo namawiać panów do wyprawy po kwiaty :) Samochód w drodze powrotnej pachniał obłędnie :) A potem było nocne oczyszczanie baldachów, ale to już inna bajka ;)
NALEWKA Z KWIATÓW CZARNEGO BZU
35 baldachów kwiatu czarnego bzu(w pełnym rozkwicie)
3 szklanki wody
2 szklanki cukru
1 łyżka kwasku cytrynowego (80g)
alkoholu tyle objętościowo ile uzyskamy soku z kwiatów ( dałam pół na pół spirytus i wódka)
alkoholu tyle objętościowo ile uzyskamy soku z kwiatów ( dałam pół na pół spirytus i wódka)
Kwiaty ostrożnie otrząsnąć z zanieczyszczeń i usunąć jak najdokładniej szypułki obcinając kwiaty nad słojem lub naczyniem kamiennym- aby zachować jak najwięcej żółtego pyłku. Wodę podgrzać, dodaj cukier i kwasek i rozpuścić. Cytryny umyć gorącą wodą, osuszyć i pokroić w cieniutkie plasterki. Dodać do słoja z kwiatami i zalać roztworem cukru i kwasku. Zamknąć i odstawić w chłodne miejsce. Od czasu do czasu wstrząsnąć. Po 7 dniach przecedzić przez gęstą tetrę - lekko wyciskając. Do płynu dodać alkohol i odstawić na miesiąc. Wstrząsając co jakiś czas. Przecedzić przez filtr do kawy. Przelać do butelek i odstawić na 3 miesiące.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz